: Use of undefined constant ICL_LANGUAGE_CODE - assumed 'ICL_LANGUAGE_CODE' (this will throw an Error in a future version of PHP) in /wp-content/themes/fixmypage/functions.php on line 299
class="blog-template-default single single-blog postid-2837 wp-embed-responsive pomiedzy-swiatami ICL_LANGUAGE_CODE group-blog">
Lesia-Stefania Michalevic
Jeszcze nie zdążywszy nakreślić fabuły filmu, Karolina Kowalczyk zabiera widzów w podróż pełną wspomnień, pokazując mnóstwo ledwo świadomie zauważalnych, a jednocześnie tak dobrze znanych drobiazgów. Mimowolnie zauważamy starannie haftowane serwetki pod wazonami z kwiatami i drewniany krzyżyk na stole. Oko zatrzymuje się na emaliowanym czajnikiem i znajomych drewnianych meblach. Kamera prowadzi nas na balkon, byśmy zobaczyli wiszące na sznurkach jabłka dla ptaków. Wyraźnie czujemy to, co później zauważy sama reżyserka: „babcia Wandzia jest tak naprawdę każdą babcią”.
Jak każda babcia, babcia Wandzia się modli. Gotuje pyszne obiady. Rozwiązuje krzyżówki. I rozmawia na głos ze swoim dziadkiem, który już nie żyje.
Babcia Wandzia jest samotna, a jednak nadal czuła i szczera. Częstuje zupą młodego Antoniego, który okazuje się świętym od rzeczy zgubionych: przynosi babci w prezencie książkę, która, jak sam mówi, już nie jest potrzebna poprzedniej właścicielce, pomaga znaleźć pod komodą bransoletkę. Nie znajduje tylko słów, kiedy babcia zaczyna mówić o mężu, i wtedy widzimy uśmiechającą się staruszkę już w zupełnie innym świetle: babcia, która wszystkimi się opiekuje, też potrzebuje opieki. Wspiera Jezusa, kiedy ten opowiada, jak ciężkie jest prowadzenie świata. Stawia na stole ciasto dla Matki Boskiej, dzieli się z nią wspomnieniami z młodości, a w międzyczasie pyta, czy Maryśka nie mogłaby pomóc jej umrzeć. I w ostatniej scenie zasypia, trzymając w rękach rodzinne fotografie i różaniec. Maryja przykrywa babcię kołdrą i odchodzi. Wszystkie granice między światami ziemskim a świętym, między życiem a filmem się zacierają. A jednocześnie trudno jest powiedzieć, czy kiedyś w ogóle były obecne.
Wydaje się, że właśnie to obrały sobie za cel zarówno Kinga Chudobińska-Zdunik, jak i Karolina Kowalczyk przy przedstawianiu swoich prac: zetknąć widza z działaniem na ekranie lub scenie w taki sposób, aby nie dało mu się w nie zanurzyć. I o ile w przypadku filmu reżyserka korzysta ze znajomych wszystkim elementów, które utożsamiamy z domem babci, to Kinga Chudobińska-Zdunik daje widowni możliwość najpierw zgubienia się, a później całkowitego rozpuszczenia się w przestrzeni na pierwszy rzut oka niechlujnej, jednak tak naprawdę przemyślanej w najdrobniejszych szczegółach.
Przed widzami stają osoby chorujące na zespół opuszkowy Wallenberga, gruźlicę i stwardnienie rozsiane. Nie są umieszczone w jednym miejscu, bo sala nie jest podzielona na scenę i widownię – przemieszczamy się między miejscami, gdzie się znajdują różni bohaterowie i bohaterki, obserwujemy sposoby, w jakich mówią, emocje, które czują, przysłuchujemy się ich historiom w tym samym czasie, kiedy na dużym ekranie na ścianie są pokazywane wyniki badań mózgu. Wyświetlane obrazy się kręcą, za każdym razem w taki sam sposób, i mimo to, że nie jesteśmy w stanie ich rozszyfrować, zamierają nam serca, jakbyśmy czekali na wyrok od lekarza.
Otaczają nas kolorowe kwiatki i jaskrawe przedmioty, a jednak, kiedy zaczynamy przyglądać się przedmiotom umieszczonym dookoła, widzimy półkę zastawioną ikonami, leżącymi na niej opakowaniami tabletek, urządzeniami do pomiaru ciśnienia i strzykawkami. Przedmioty z tej samej kategorii tworzą improwizowaną ścieżkę i prowadzą do jednej z bohaterek, opowiadającej swoją historię. Jej twarz wyraża rozpacz i zmęczenie, podobnie jak twarze innych osób uczestniczących w przedstawieniu, bo każda z tych osób cierpi, każda z nich czuje ból. Nikt nie jest w stanie sobie tego bólu wyobrazić, bo nie da się go komukolwiek wyjaśnić, czasami trudno jest samemu sobie uwierzyć, że jest tak mocny. Ból, który jest ciągle obecny, ale którego nie widać. Żaden z bohaterów nigdy nie zostaje sam – przez cały czas każdemu z nich towarzyszy choroba.
Prowadzącą spektakl jest sama reżyserka, przez pryzmat jej zapowiedzi obserwujemy działania sceniczne, już od początku czujemy, że jesteśmy wprowadzeni w delikatną, prywatną przestrzeń, że patrzymy na sytuację z perspektywy, z jakiej nie da się nie zobaczyć tego, co musimy. Tak samo jak w przypadku „Babci Wandzi” poruszamy się na pograniczu światów. Sposób, w który twórczyni przemawia do widzów, daje poczuć własną rolę w każdym z przedstawionych dzieł i uświadomić sobie, że mimo tego, że czegoś nie widzimy, możemy i musimy starać się to czuć.
Lesia-Stefania Michalevic. Studentka trzeciego roku wiedzy o teatrze Akademii Teatralnej w Warszawie, pochodzi z Białorusi, mieszkała w Ukrainie. Od maja do czerwca 2022 roku prowadziła zajęcia artystyczno-teatralne dla dzieci uciekających przed wojną, współpracowała przy prowadzeniu artterapii dla kobiet, w październiku 2023 roku została przyjęta do Szkoły Młodego Pisarza. Pisze dramaty, prozę i wiersze w językach białoruskim, polskim i ukraińskim. Zachwyca się współczesną twórczością Belarus Free Theatre, spektaklami Małgorzaty Wdowik, teatrem dokumentalnym.
„Babcia Wandzia”, scenariusz i reżyseria: Karolina Kowalczyk, produkcja Akademia Teatralna, obsada: Grażyna Zielińska (Babcia Wandzia), Filip Orliński (Święty Antoni), Piotr Kramer (Pan Jezus), Justyna Fabisiak (Matka Boska)
„Ból”, reżyseria i występuje: Kinga Chudobińska-Zdunik, teksty: W. N. P. Barbellion, Faustyna Kowalska, Aleksander Wat, Kaliber 44, scenografia teatralna: Sonia Skowronek, scenografia instalacyjna: Feliksa Żurawska, produkcja Akademia Teatralna, obsada: Karol Kunysz, Paulina Matusewicz, Zuzanna Radek, Artur Zudzin-Wiśniewski, Bartosz Kieszkowski
Informacja dotycząca przetwarzania danych osobowych przez administratora: