Lesia-Stefania Michalevic
Mrok zwiastujący apokalipsę. Światło niby jest, ale niby go nie ma; skierowane na widownię i scenę, pochłaniane jest przez ciemne ściany. Wszystko dookoła wydaje się wyblakłe; brak kolorów przekształca dużą scenę Teatru Powszechnego w ciasną skrzynkę. Pod sufitem dym. Na ceglanej ścianie napis: „Tutaj będą się dziać straszne rzeczy”.
Piotr Biedroń, jeszcze przed rozpoczęciem przedstawienia, patrzy, poruszając się po scenie, to jakby w niewidzialną dal przez widownię, to jakby w nicość. Ciemność staje się groźniejsza i gęstsza; wydaje mi się, że mogę poczuć ją na skórze.
Coś się zaczyna, ale trudno zrozumieć, co dokładnie. To spektakl niemal bez dekoracji, a kostiumy bohaterów zaprojektowane przez Annę Oramus nie nawiązują do epoki hiszpańskiej inkwizycji.
W wywiadzie zapowiadającym premierę „Ciemności kryją ziemię” reżyser Tomasz Fryzeł przyznał, że najważniejsze w teatrze są dla niego opowieść i postać: „To, co jest dla mnie fascynujące (…) to możliwość wieloperspektywicznego, mniej lub bardziej zdystansowanego, przyglądania się postaciom” .
Połączenie wszystkich tych czynników będzie podsuwać mi najbardziej nieoczekiwane skojarzenia i interpretacje przez całe przedstawienie. Nie zawsze będą one dotyczyć religii, ale zawsze – władzy.
Narracja o każdym bohaterze prowadzona jest w drugiej osobie – uwagę na dominikanina Diego (wyżej wspomniany Piotr Biedroń) kierują słowa: „Widzisz żarliwego zakonnika”. Przez to z jednej strony ukazuje się sposób, w jaki widz postrzega działania na scenie – to jest mówione bezpośrednio do mnie, do pana siedzącego obok mnie, do wszystkich. Z drugiej zaś strony każdy kolejny krok bohaterów wydaje się nieunikniony – wszystko już jest zapisane. Przewidziane. Z góry ustalone przez system, w którym funkcjonują. Narrator wie, czym ta historia się skończy.
W roli Wielkiego Inkwizytora Tomasza de Torquemady występuje Mirosław Baka. Wzmacnianiu efektu jego groźnej postaci sprzyja szept, dochodzący z końca widowni.
Imiona bohaterów kolejno pojawiają się na ścianie, na której napis początkowo zapowiadał nam straszne rzeczy. Przypomina mi to śledztwo policyjne lub sąd: przyciąganie nowych oskarżonych i świadków, zastraszanie w celu przekonania do współpracy. Zdrada przyjaciela i ukochanego, dokonana przez żołnierza, który nie może przeciwstawić się inkwizytorowi. Szczery żal reprezentanta inkwizycji za to, że wyraził swoje pragnienie zostania arcybiskupem, obietnica, że odkupi swój błąd pokutą. „Do pokuty trzeba mieć prawo” – ogłasza Tomasz de Torquemada.
Strach wydaje się wszechogarniający. W ciemnej skrzynce jest duszno, jakby się ściskała, ale nie całkowicie, a do rozmiarów, w których człowiek może jeszcze istnieć.
Diego darzy inkwizytora szczerą nienawiścią, postrzega go jako źródło zła. Chce, by ten umarł. Przyznaje się mu do tego w rozmowie, jeszcze nie wiedząc, że stoi przed nim Torquemada. Zamiast ukarać zakonnika, inkwizytor przeznacza go na swojego sekretarza. Mówi, że docenia siłę przekonań Diego. Słysząc to, uśmiecham się do siebie – nie wierzę. Myślę o tym, że na miejscu Torquemady widzę każdego człowieka, który poprzez tworzenie zła, zadawanie bólu i zastraszanie, czuje się wszechmocny. On prowadzi z Diego grę – dopuszczę cię tak blisko, a ty i tak nic nie zrobisz.
To mogłaby być historia o przekonaniach, o przezwyciężaniu zła, do którego tak dążył Diego na początku, ale jesteśmy wciąż tam, gdzie byliśmy: w ciasnej skrzynce, w niepokojącej ciemności. Czerwone światło oślepia widzów i aktorów, zwiastując inkwizytorowi piekło.
U Jerzego Andrzejewskiego Torquemada stopniowo zaczyna zastanawiać się nad skutkami inkwizycji, po czym przyznaje sekretarzowi, że działalność inkwizycji była zła i sprowadziła wiele nieszczęść. Patrzę na bohaterów Tomasza Fryzła i widzę w nich nie postacie z opowieści – dostrzegam wszystkich tych, którzy są upojeni swoją wszechmocą. Ludzi, którzy przypominają sobie o Bogu tylko na łożu śmierci – kiedy sami zaczynają pamiętać, że też potrafią się bać.
Zło rodzi zło. I po śmierci Torquemady Diego stanie na czele tego, czemu kiedyś tak gorliwie chciał się sprzeciwić.
Napis na ścianie głosi: „Widzisz wielkiego inkwizytora”.
Fot. Marta Ankiersztejn
Informacja dotycząca przetwarzania danych osobowych przez administratora: